lemon mint
To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu :)
Z Rabaca wypłynęłam statkiem na Wyspę Cres. Najpierw dotarłam do miasta o takiej samej nazwie. Urzekły mnie kolory tamtejszych kamieniczek. Krótki spacer po miasteczku zakończyłam w lokalnej kafejce  z widokiem na port.
Pastelowe kolory portu

W mieście Cres znajduje się klasztor, w którym jest figura św. Antoniego z wysuwanymi nóżkami (niestety nie mam zdjęć).
Tuż przy porcie, na straganach można kupić świeże owoce i lokalną oliwę z oliwek. Według mnie taka oliwa będzie świetnym prezentem, przypominającym o słonecznej wyspie.
Następnie statek zabrał nas w dalszy rejs, podczas którego raczono nas winem, rakiją i innymi smakołykami, aż mewy leciały za statkiem ;)
W cudownych nastrojach dopłynęliśmy do dzikiej plaży. I dopiero wtedy zrozumiałam, że tak może wyglądać raj.




Wszystko co dobre szybko się kończy i czas odpływać. Chwile na dzikiej plaży minęły tak szybko... już wiem, że kiedyś tam wrócę, tylko czy trafię?
Etykiety: edit post
0 Responses

Prześlij komentarz