Podróże to idealna okazja do poznawania nowych smaków i potraw. Nie inaczej było podczas mojej ostatniej wycieczki na Litwę.
Wiele narodowych potraw litewskich jest mi doskonale znanych z rodzinnego domu np. placki ziemniaczane (całusy dla mojej Mamy, która robi najlepsze na świecie), gołąbki, placuszki, kluski itp.
Niestety początki mojej znajomości z przysmakami wileńskimi nie były łatwe. Trafiłyśmy do pewnej lokalnej knajpki i zamówiłyśmy: ja- placki ziemniaczane, moje towarzyszki- cepeliny. O tych potrawach chciałyśmy jak najszybciej zapomnieć, do tego stopnia, że w drodze powrotnej do hotelu musiałyśmy zahaczyć o sklep spożywczy by kupić 999 (Trzy dziewiątki)- kultowy alkohol o działaniu leczniczym.
Nazajutrz, aby odczarować niesmak poprzedniego dnia udałyśmy się do "Forto dvaras", wspaniałej i klimatycznej restauracji, w której miałam okazję spróbować prawdziwej litewskiej kuchni.
Palce lizać!
W Trokach spróbowałam kuchni karaimskiej w restauracji "Kybynlar" i byłam oczarowana. W lekko orientalnych wnętrzach, otoczona poduszkami zamówiłam kybyna ze szpinakiem i chłodnik z czosnku i ogórka. Dziewczyny zamówiły rosół z kołdunami i też były zachwycone. Kolejny strzał w dziesiątkę.
W Wilnie miałam też okazję pierwszy raz próbować ciasto marchewkowe. Teraz wiem, że muszę takie upiec w domu.
Na koniec zostawiłam coś w czym po prostu się zakochałam- kuchnię gruzińską.
Miałam okazję jeść przepyszne chaczapuri i kilka innych potraw, których nazw niestety nie pamiętam :(
Czyżby następnym kierunkiem podróży miała być Gruzją?
Prześlij komentarz